Pan Encke przyjął następujący raport od Dr. Galle z obserwacji całkowitego zaćmienia Słońca w dniu 28 lipca 1851 roku we Frauenburgu w Ostpreussen.

Obserwatorami wysłanymi i wyposażonymi przez obserwatorium w Berlinie byli dr Brünnow z Bilk koło Düsseldorfu i niżej podpisany. Z własnej inicjatywy dołączył do nas Dr. Wolfers. Najbardziej wyczekiwane podczas obserwacji tegorocznego zaćmienia było ewentualne powtórne pojawienie się zjawisk fizycznych, zaobserwowanych podczas zaćmienia z 1842 roku, jednakże w przypadku wszystkich obserwacji postanowiono także określić czas i wyznaczać momenty wystąpienia zjawisk, oczywiście jeśli tylko pozwoliłaby na to pogoda.

Na prośbę profesora Encke Królewski Sztab Generalny pożyczył dwa chronometry skrzynkowe firmy Kessels 1291 i Tiede 29, które w ogólności okazały się bardzo przydatne. Częste podejścia do ustalenia czasu, które robiłem tutaj w Berlinie, przy użyciu małego koła certyfikowanego firmy Pistor & Martins (o promieniu 2,5 cala) należącego do obserwatorium, zadecydowały, że to ono zostało wykorzystane do obserwacji wysokości Słońca dla określenia czasu i do wyznaczenia szerokości geograficznej. Podwójny noniusz daje większą skuteczność pomiaru wysokości bezwzględnych i można było mieć nadzieję, że pozwoli uzyskać pomiar czasu z dokładnością kilku sekund, nawet bez odpowiednich wysokości. Koło certyfikowane sprawdziło się w stopniu zadowalającym, ponieważ przyrząd pozostał nienaruszony podczas transportu oraz przy częściowym zachmurzeniu, pozwolił uniknąć irytującego oczekiwania na odpowiednie wysokości Słońca - wystarczyło że co najmniej dwa razy w ciągu dnia były chwile dobrej pogody, aby określić czas.

Dla większego bezpieczeństwa mieliśmy przy sobie sekstans Örtlinga, ale koło było zawsze bardziej preferowane ze względu na łatwiejszą obsługę. Bieżąca działalność i prace rachunkowe nie pozwoliły na przeprowadzenie doświadczeń porównawczych.

Horyzont rtęciowy został użyty do odzwierciedlenia obrazów Słońca, którego powierzchnia rzadko była zakłócana przeciągami w oknach hotelu w którym mieszkaliśmy, tak że wyznaczenie 10 wysokości Słońca można było bez trudu przeprowadzić w mniej niż kwadrans.

Niektóre obserwacje dokonane na zewnątrz mogły być mniej dokładne. Przed i po każdej serii obserwacji określano wskaźnik błędu, który niewiele się zmieniał podczas całej wyprawy. Do Fromborka przybyliśmy 22 lipca w południe, Berlin opuściliśmy 19 lipca, droga od Szczecina biegła szlakiem wodnym do Pilawy na linii morskiej żeglugi Szczecin - Królewiec, a z Pilawy do Fromborka parowcem obsługującym linię Elbląg - Królewiec, dzięki temu koszty podróży były nieduże. We Fromborku czekały na nas miejsca w hotelu Kopernik, zamówione przez prof. Feldta z Braniewa, do którego wcześniej zwróciłem się listownie i który wspierał nas przez cały okres naszej obecności.

 

300px 19780446 636312829911976 9166254520172900399 o
Scenka z fromborskiego portu, około roku 1905. Podróżni oczekują na wejście, na pokład parostatku.

 

Na miejsce do obserwacji zaćmienia wybraliśmy róg Wzgórza Katedralnego w pobliżu naszego hotelu, około 300 stóp na zachód od kanonii Kopernika, i od jego, tego właśnie Obserwatorium Kopernika i wysokiej wieży przy wejściu na dziedziniec katedry, oddzielone od nas wcięciem doliny i drogą. Ten punkt zapewniał najszerszy i najczystszy widok od zachodu przez północ na wschód nad zalewem, który od południa był ograniczony tylko na niskich wysokościach przez budowle katedry oraz mieszkania i ogrody kanoników.

Jednocześnie byliśmy w stanie triangulować nasze miejsce obserwacji używając położenia naszego hotelu, w którym ustalalismy czas i szerokość geograficzną, wieży katedralnej, dla której (o ile mi wiadomo) długość i szerokość Frauenburga z trójkątów pruskich jest znana oraz starego Obserwatorium Kopernika, która to czynność została przeprowadzona następnego dnia po zaćmieniu Słońca.

Podczas naszej drogi do Fromborka i podczas pobytu na miejscu, chronometry pokazały tak nieduże i stopniowe zmiany w chodzie, że my, szczególnie w dniu zaćmienia, uważamy wyznaczenia czasu za bardzo dokładne, ustalone z dokładnością co do pół sekundy. Chronometr Kesselsa, który spóźniał się około pół sekundy każdego dnia przed opuszczeniem Berlina, w ten sam jednostajny sposób wykazywał opóźnienie swojego chodu także we Fromborku i zachowuje się tak także teraz. Chronometr Tiede miał opóźnienie 1" dziennie, ale doznał nagłej zmiany (przyspieszenia) o 20" podczas mniej korzystnego transportu w drodze powrotnej - w Królewcu lub między Królewcem a Gdańskiem, a od tego zdarzenia znówu stale się opóźniał. Wskazania chronometrów względem średniego czasu berlińskiego pokazano w poniższej tabeli:

 

300px Zaznaczenie 041a
Tabela chodu chronometrów porównywanych ze wskazaniami czasu w Berlinie i Królewcu oraz z wysokości Słońca we Fromborku
 

Wyznaczenia czasu 23 lipca dokonał dr Brünnow, a reszta pochodzi ode mnie, obliczenia zostały wykonane przez nas obu. W standardowy sposób był wyznaczany czas średni odpowiadający danej wysokości, jednakże w interesującym nas rozwinięciu w szereg wzięto pierwsze wyrazy (które ostatecznie się znoszą), aby móc ocenić stopień zgodności poszczególnych wysokości. Już przy wcześniejszych wyznaczeniach tego rodzaju na podstawie wysokości Słońca po jednej stronie południka, stwierdziłem, że to niewielkie rozszerzenie obliczeń jest bardzo wskazane i właściwie nieuniknione, jeśli pojawiają się niewielkie błędy w wynikach obserwacji. Przyjęliśmy długość geograficzną do 25'10" na wschód od Berlina, szerokość geograficzną na 54°21'26", tj. wynik triangulacji pruskiej dla wieży katedralnej. Z wysokości mierzonych w okolicy południka za pomocą małego koła, znaleźliśmy dla leżącego 6" na północ hotelu Kopernik wartości:

 

300px Zaznaczenie 023a
Wyznaczenie szerokości geograficznej hotelu Kopernik wpadające w zakres błędów, których można oczekiwać przy tak małym instrumencie.
 
 

Aby móc nawiązać do siebie różne omawiane miejsca poprzez wyznaczenie różnic długości i szerokości geograficznej, 29 lipca przeprowadziliśmy pomiar małej odległości bazowej i trójkąta, po czym odległości w stopach pruskich od południka i prostopadle do głównej wieży (przy wejściu na dziedziniec katedry) będą w przybliżeniu następujące:

 

300px Zaznaczenie 024a
 

 

Oddalenie od wieży głównej lub w jednostkach długości i szerokości geograficznej:
 

300px Zaznaczenie 025a
 

Wyznaczyliśmy również wysokość naszego miejsca obserwacji na wzgórzu katedralnym ponad zalewem, używając nowego barometru aneroidowego, który wskazał zmiany ciśnienia w bardzo wygodny i precyzyjny sposób. Znaleziono:

 

300px Zaznaczenie 026a
Wysokosć wzgórza katedralnego ponad zalewem i wysokość wzgórza katedralnego ponad górne piętro hotelu Kopernik

 

Podczas transportu tego aneroidowego barometru powinniśmy w zasadzie zachować większą ostrożność, ponieważ zmienił on znacznie swoje właściwości w drodze powrotnej z Fromborka do Berlina.

Przez pierwsze sześć dni naszego pobytu w Frauenburgu nie było tak, że pogoda ciągle dopisywała, ale pozwoliła na częste pomiary czasu. W dniu zaćmienia, podczas obserwacji sprzyjało nam prawie całkowicie bezchmurne niebo, dzięki czemu właściwy cel naszej podróży mógł zostać osiągnięty w najbardziej satysfakcjonujący nas sposób. Na północnym zachodzie, z którego to kierunku wiał wiatr, niebo było całkowicie czyste, tylko na zachodzie i wschodzie były chmury w pobliżu horyzontu, a w fazie całkowitego zaćmienia kilka cirrusów przybyło z południowego zachodu ku zenitowi, ale w zasadzie nie osiągnęły Słońca, tak więc przez cały czas trwania zjawiska nie było żadnych przeszkód do obserwacji nieba w jego okolicach.

Nasze teleskopy umieściliśmy na dwóch dostawionych stołach ze specjalnie obitymi nogami oraz mieliśmy do dyspozycji drewniany barak na nasze instrumenty na wypadek złej pogody. Duża liczba widzów, którzy zgromadzili się na tarasie wzgórza katedralnego, a zwłaszcza w pobliżu nas, wywołała pewne zamieszanie, ale nie przeszkadzało to za bardzo, co prawda naszą uwagę zajmowało czasem kilka osób, ale niektórzy z nich to byli nasi znajomi, którzy służyli nam pomocą. Nie miałem problemu z usłyszeniem uderzeń chronometru, ponieważ miałem do dyspozycji bardzo głośny chronometr Kesselsa. W tym miejscu zaprezentujemy wyniki wyznaczeń momentów początku i końca fazy częściowej i całkowitej zacmienia w usrednionym czasie fromborskim:

 
450px Zaznaczenie 001aaa
 

 

Uważam, że nasze wyznaczenia momentów początku i końca fazy całkowitej są bardzo dokładne, z dokładnością około pół sekundy. Początek zaćmienia zazwyczaj cechuje największa niepewność wyznaczeń; koniec jest obarczony błędem, ponieważ krawędź Słońca falowała. Poprawka 0.4 sekundy musi być dodana do wszystkich wyznaczeń, aby uzyskać czas średni miejsca obserwacji. Prof. Feldt z Braniewa również udał się do Fromborka, aby obserwować zaćmienie i obserwował niezależnie od nas w ogrodzie pałacu biskupiego. Wyznaczone przez niego momenty fazy całkowitej zgadzały sie z przedstawionymi wyżej w granicy sekundy.

Teleskop Dollonda, którym obserwowałem, ma ogniskową 3,5 stóp i aperturę 3,5 cala; użyłem najmniejszego, 60-krotnego powiększenia, przy którym pole widzenia było nieco większe niż dysk słoneczny. Dołączone były dwie równoległe nitki w odległości 3,7 sekundy i trzecia do nich prostopadła, aby dokonać przybliżonych wyznaczeń odległości i kątów pozycyjnych. Zanim zaczęło się zaćmienie, umieściłem równoległe nici w pozycji horyzontalnej i przejrzałem dysk słoneczny w poszukiwaniu plam.

450px Zaznaczenie 004aaa
G.B. Airy Gotteborg, Memoirs Royal Astr. Society

 

Bliżej zachodniej krawędzi i około 4' powyżej linii poziomej przechodzącej przez środek Słońca była o godzinie 2h55' grupa czterech plam, z których największa była pierwsza od krawędzi; między nią a krawędzią znajdowały się pochodnie słoneczne, szczególnie jasne na samym brzegu. Na wschodnim krańcu, około 8 sekund poniżej horyzontalnej przechodzącej przez środek tarczy, ujawniła się pojedyncza, samotna plama, w kierunku poziomym po jego lewej stronie (w odwróconym teleskopie) znajdowała się jasna pochodnia.

W niedługim czasie po rozpoczęciu zaćmienia, o 3h38'0" zaobserwowałem zniknięcie przedostatniej z 4 zachodnich plam za tarczą Księżyca; w przypadku wschodniej plamy zauważyłem, że była znów całkowicie widoczna na krótko przed końcem zaćmienia o 5h33'4". Podczas wędrówki Księżyca przed tarczą słoneczną ujawniło się kilka nierówności na przedniej krawędzi, trochę mniej rzucały się w oczy po fazie całkowitego zaćmienia, na przeciwległej krawędzi. Kiedy znikający sierp Księżyca zajmował jeszcze 1/8 jego obwodu, pojedyncza wyspa światła oddzieliła się ponad księżycowymi górami, pozostawała w odległości 2 sekundy reszty od sierpa i zniknęła wcześniej od niego; kilka sekund później cały sierp zniknął i nie zauważyłem dalszego podziału na perły.

Nie stwierdziłem żadnej obecności korony przed zniknięciem ostatniej wiązki światła, ponieważ używałem całkiem ciemnego filtru o niebieskawo - białym kolorze, który (nie przykręcony, ale przyklejony woskiem) mógł zostać usunięty tylko po nadejściu fazy całkowitego zaćmienia. Przez dłuższy czas (może 15') często widziałem łuk związany z sierpem, ale po kilku ruchach teleskopem przekonałem się, że to refleks od sierpa w okularach teleskopu. Po odnotowaniu czasu (przy czym nie potrzebowałem zapalonej lampy) i szybkim rzuceniu okiem na okolicę, wróciłem do teleskopu z zamiarem sprawdzenia najpierw plam słonecznych.

Rzeczywiście, w obszarze wschodniej plamy znajdowała się blado-czerwonawa, stożkowata wyniosłość, ale z nieco rozmytym wierzchołkiem. Przeszedłem teraz na przeciwną stronę, gdzie był znacznie lepiej widoczny zaczerwieniony występ, który wyglądał jak cylindryczny, ale niezbyt regularny kawałek metalu, który wyginając się w swoim prawym górnym rogu, sięgał trzema lub więcej cienkimi włóknami nitkowatymi do całkowicie odizolowanej okrągłej chmury. Widok tej wyraźnie osadzonej w obrazie formy bardzo szybko obalił mój wcześniejszy pogląd, że gra kolorów może powodować te zjawiska. Jej kształt można niemal porównać do bryły w kształcie drutu lub rozerwanej miedzi, ale kolor był ciemnoczerwony karminowy (bez domieszki żółtego), półprzezroczysty rubinowy, w różnych miejscach mienił się z różną intensywnością, najpiękniejszy i żywy u podstawy, a potem powyżej na łuku i w chmurze po prawej stronie.

 

500px Zaznaczenie 017aa
Szkic  ze sprawozdania
 

Oszacowałem wysokość na 1/3 odległości nici, tj. 1,2 sekundy, szerokość na prawo do chmury może na 2”. Po tym, jak zatrzymałem się tutaj przez prawie minutę i zauważyłem jeden lub więcej czerwonawych narośli poniżej, ponownie przeszedłem na prawo, gdzie znalazłem tylko małą matową wyniosłość ze wspomnianej wcześniej stożkowatej figury. Dodatkowo przez kilka sekund popatrzyłem na okolicę, częściowo z powodu komentarzy obserwatorów na temat widoczności gwiazd.

Z łatwością mogłem zobaczyć Merkurego i Wenus obok Słońca, a Capellę po prawej stronie. Światło korony było prawie białe lub lekko żółtawe. Jego dość jasna część wydawała mi się szeroka tylko na kilka minut, podczas gdy wiele dłuższych i krótszych promieni emanowało z Księżyca (prawie centrycznie), z których poszczególne mogły osiągać długość średnicy Księżyca. Nie widziałem żadnych zmian w tych promieniach ani ogólnie w koronie podczas krótkiego okresu tej obserwacji; wszystko wydawało się statycznie zawieszone, jakby Słońce świeciło w mglistym ośrodku otoczonym małymi przezroczystymi chmurami. (Na załączonej ilustracji promienie są rysowane bez uwzględnienia położenia, liczby i wymiarów i służą jedynie do przekazania ogólnego wrażenia).

Gdy powróciłem do obserwacji teleskopem, zobaczyłem, że figury z lewej strony znacznie bardziej wyłoniły się zza tarczy Księżyca, w tym nową, cylindryczną wyniosłość i więcej czerwonawych garbów co rusz pojawiających się w kilku innych miejscach, na obwodzie (o ile dobrze pamiętam) światło korony było szczególnie jasne i białe. Stożkowata wyniosłość ze wschodniej strony całkowicie zniknęła i podczas przeglądu całego wschodniego brzegu nie dostrzegłem żadnej wyniosłości. Jednak na zachodnim krańcu liczba wystających form, ich rosnąca wysokość, ale poza tym niezmieniony kształt, natychmiast sprawiały wrażenie, jakby Księżyc przemieszczał się nad nimi. W międzyczasie jasność wzrosła na tyle, że aby nie przegapić końca całkowitego zaćmienia, nie mogłem już skupić się nad oszacowaniem położenia nowych pików, tak że lokalizacja tych ostatnich wspomnianych jest bardzo niepewna i zostały przedstawione niemal arbitralnie na rysunku, na którym jak udało mi się zapamiętać przedstawiłem tylko, że na zachodnim krańcu pojawiło się kilka czerwonawych występków.

Świetlisty i płynący dysk słoneczny ukazał mi się od razu w kształcie sierpa Księżyca, jednak nie byłem w stanie rozpoznać pełnych konturów z powodu jasności; pierwsze światło nie błysnęło jak gwiazda (jak wskazali obserwujący gołym okiem), wydawało się białe lub żółtawe, nie widziałem różowoczerwonego brzegu ani na początku, ani na końcu. Zabarwienie atmosfery, wody i lądu wokół nas wraz z rozwojem zaćmienia i fazą całkowitą wydawało mi się ciemnożółto - brązowe, bez dodatku czerwieni, dlatego różniło się od zmierzchu i bardziej przypominało sytuację, gdy ciemna chmura spowiła niebo w ciągu dnia, a horyzont wciąż pozostaje żółtawym obrzeżem światła.

Podczas gdy zdumienie osobliwą wspaniałością, wzniosłość i cudowność całego zjawiska zajmowały już obserwujących przez cały czas trwania fazy całkowitej, to pojawiały się też słowa oddające piękno i radość pierwszych nawracających promieni światła. Wraz ze wzrostem jasności większość publiczności rozeszła się i bez przeszkód obserwowaliśmy koniec zaćmienia.

Ze względu na wyższy statyw mojego teleskopu specjalnie obserwowałem przy niższym stole, panowie Brünnow i Wolfers przeszli na moją lewą stronę, przy wyższym stole. Podczas całkowitego zaciemnienia nie było mowy o komunikacji między stołami, ponieważ z powodu ogólnego szumu, można było przekazać informację najwyżej na odległość trzech lub czterech kroków, mówiąc przy tym dość głośno. Po fazie całkowitej nasza radość i satysfakcja były tym większe, że żaden z obserwatorów nie przeoczył tych dziwnych zjawisk i zgodziliśmy się co do głównych punktów.



Dr. Brünnow przekazał mi takie spostrzeżenia:

„Aby móc obserwować zaćmienie Słońca, użyłem teleskop Merza o czterech stopach ogniskowej, należącego do pana konsultora Hülsmanna z Düsseldorfu, o aperturze 37” i powiększeniu około 60 razy. Uważam, że wyznaczenie początku zaćmienia jest tak dokładne, jak można się spodziewać po tak trudnej obserwacji; moment zakończenia zaćmienia będzie mniej precyzyjny, ponieważ obraz Słońca mocno falował. Nie wyznaczyłem momentów całkowitego zaćmienia, ponieważ pobudzenie tłumu otaczającego miejsce obserwacji spowodował, że nie było słychać zbyt słabych uderzeń moich chronometrów. Tuż po zniknięciu ostatniej wiązki światła i usunięciu filtra z teleskopu od razu zauważyłem w obszarze, gdzie miało miejsce zetknięcie się krawędzi, jak mi się jednak zdawało, około 10° w górę, różowo-czerwony stożkowy czubek, bardzo podobny do tego, który widział i opisał w Astronomische Nachr. Schumacher. Jego wysokość oszacowałem (po spojrzeniu w wizjerze teleskopu) na około 3/4 minuty.

Przy dalszym badaniu krawędzi Księżyca zauważyłem wkrótce po jego przeciwnej stronie, w pobliżu miejsca, w którym Księżyc po raz pierwszy wniknął na dysk słoneczny, drugi odpływ, który znacznie przekroczył pierwszy w świetności. Był to błyszczący rubinowy cylinder, który stał dość prostopadle do krawędzi Słońca i w pewnej odległości od niego był zakrzywiony prawie pionowo w górę. Koniec tej zakrzywionej części nie wydawał się ostro ograniczony, a na przedłużeniu zauważyłem nieco matową okrągłą plamkę, która nie wydawała mi się ani związana z zakrzywionym odpływem, ani z krawędzią, i sprawiała wrażenie małej chmury cirrocumulus. Na pozostałych fragmentach nie widziałem żadnej podobnej struktury przez około minutę po rozpoczęciu fazy całkowitej. Następnie wróciłem do pierwszej zauważonej struktury na prawej krawędzi, która od pierwszej obserwacji zdążyła zmniejszyć się zauważalnie.

Potem zwróciłem uwagę na koronę. Składała się z błyszczących, lekko czerwonawych promieni, które wydawały się emanować ze środka Słońca lub Księżyca i miały różne długości i jasność. Przez teleskop oszacowałem średnią szerokość najjaśniejszej części korony na około 5”. Nie zauważyłem zmiany tych promieni.

Ponieważ pole widzenia mojego teleskopu było nieco mniejsze niż średnica Słońca, w dalszej kolejności całkowicie wyprowadziłem koronę z pola widzenia, aby zbadać ciemną powierzchnię Księżyca. Nie widziałem na nim żadnego światła, nawet w pobliżu krawędzi. Korona oglądana gołym okiem wydawała się znacznie większa niż w teleskopie i miała średnicę co najmniej jednego Księżyca. Widoczny był czerwony odpływ po prawej stronie.

Ciemność nie była tak znacząca, jak się spodziewałem. Merkury i Wenus były wyraźnie widoczne blisko Słońca, ale na próżno szukałem gwiazd drugiej wielkości, takich jak Castor i Pollux. Ta niewielka ciemność może być powodem, dla którego nie mogłem znaleźć żadnego śladu zodiakalnego światła, chociaż długo rozglądałem się wokół Słońca. Kiedy znów spojrzałem w teleskop, nieco ponad 2 minuty po rozpoczęciu fazy całkowitej, zniknął pierwszy zauważony obraz czerwonej góry po prawej stronie, z drugiej strony, zakrzywiony odpływ po lewej stronie znacznie się powiększył i oszacowałem jego wysokość na od 1 do 2”.

Pod koniec fazy całkowitej po tej samej stronie pojawiły się dwa nowe szczyty, ale tuż przy samej krawędzi, a mianowicie mały cylindryczny odpływ o 4h38'37", a wkrótce potem drugi mały o 4h38'52" poniżej. Zanim pojawił się pierwszy promień światła, nie zauważyłem żadnych specjalnych zjawisk. Korona nadal była widoczna gołym okiem jakiś czas po zakończeniu fazy całkowitej. Wydaje mi się, że głównym wynikiem wszystkich tych obserwacji jest to, że czerwone odpływy należy uważać za twory pozaksięzycowe, ponieważ dla każdego, kto widział to zjawisko, jest oczywiste, że krawędź Księżyca stopniowo zakrywała szczyt po prawej stronie, dokładnie w tym czasie, gdy te po przeciwnej stronie stawały się coraz lepiej widoczne."



Dr. Wolfers przekazał co następuje:

„Przyłączyłem się do panów Galle i Brünnow podczas ich podróży do Fromborka, głównie z zamiarem obserwowania dziwnych szczytów na krawędzi Księżyca, jeśli miałyby się pojawić w ten sam sposób, jak podczas całkowitego zaćmienia Słońca w 1842 roku. W tym celu wziąłem lunetę Dollonda o ogniskowej 2'4" i aperturze 2", z okularem prostującym obraz o powiększeniu około 30 razy. Aby rejestrować dowolne chwile w czasie, miałem ze sobą wybijający 5 razy w ciągu 2 sekund zegar na podstawie, który wykonał 5 uderzeń, ale który mógł służyć bardziej jako licznik niż chronometr i porównując go z jednym chronometrem natychmiast po obserwacji, otrzymałem dwa momenty tj. początku i końca zaćmienia, zgodnie z tym co przekazał pan Galle wraz ze swoimi wynikami. Przez kilka dni poprzedzających zaćmienie obserwowałem Słońce za pomocą powyższego teleskopu i od 22 lipca widziałem plamy na Słońcu stopniowo zmieniające położenie aż do ostatecznego zniknięcia. 28 lipca na wschodnim krańcu Słońca pojawiła się mała plama, które mogła wyłonić się z niewidocznej strony niedługo przed obserwacją, na zachodniej stronie z kolei musiała narodzić się nowa grupa plam, której wędrówki nie zarejestrowano w poprzednich dniach. Ta grupa była blisko miejsca, gdzie tarcza Księżyca po raz pierwszy nasunęła sie na Słońce, co przewidziano jako miejsce oddalone o 110 stopni na zachód od najwyższego punktu słonecznej tarczy. W chwili gdy miała nastąpić faza całkowita, przestałem przejmować się pomiarami czasu i skupiłem się na aspektach fizycznych obserwowanych zjawisk. Nawet przed fazą całkowitą myślę, że udało mi się dostrzec dwa zjawiska:

  • przedłużenie krawędzi Księżyca widoczne po obu stronach Słońca;
  • wydawało mi się, że gdy sierp był już bardzo wąski, około 1/20 średnicy Księżyca, ta część tarczy słonecznej bezpośrednio przed Księżycem była bardziej błyszcząca niż reszta widocznej jej części

Usunąłem kolorowe szkło i zrobiłem to zanim światło Słońca całkowicie osłabło, co zdarzyło się momentalnie i w tej samej chwili patrzyłem przez teleskop bez filtrów. W międzyczasie wyłoniła się korona i pokazała wyniosłość na przedniej krawędzi, w pobliżu miejsca gdzie ostatni promień Słońca zniknął i nie daleko od miejsca gdzie były plamy. Wyglądała jak góra. Była otoczona i spiętrzona przez światło korony, dlatego z początku nie wierzyłem własnym oczom. Przez jakiś czas patrzyłem na nią nieprzerwanie z uwagą i widziałem w szczególności jej delikatny zarys, bladoczerwony kolor, a jednocześnie zauważyłem, że jego wysokość stale maleje.

Następnie zbadałem cały dysk księżycowy, który wydał mi się jednolicie ciemny, nie zdecydowanie czarny, ale zabarwiony na czarno i brązowo. Podczas przeglądu tarczy zauważyłem jednocześnie, że tutaj, podobnie jak na przedniej krawędzi Księżyca, promienie korony mają kierunek prostopadły do ​​obwodu. Więc mój wzrok skupił się na tylnej krawędzi, miejsca niewiele niż 90 stopni oddalonego od najwyższego jego punktu i dostrzegłem wyjątkowo osobliwy kształt, który mogę porównać do pastorału. Oddzielony od swojego dalszego końca, widziałem również okrągłą plamkę, która przed moimi oczami wyglądała jak chmura cirrocumulus. Pastorał, podobnie jak chmurka, były intensywnego czerwonego koloru, ale wydawały się być otoczone z jednej strony błyszczącym białym światłem. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem to zjawisko, oszacowałem że jego wysokość jest mniej więcej taka jak góry na przedniej krawędzi Księżyca, ale jej odległość od krawędzi stale rosła, a krawędź Księżyca stawała się jaśniejsza i spodziewałem się, że światło Słońca w każdej chwili może się pojawić. Zanim oderwałem oko od okularu, to opisane zjawisko cały czas tam pozostawało i kiedy skierowałem swoje nieuzbrojone oko w stronę Słońca, pierwszy promień wyglądał jak nieruchoma gwiazda świecąca w białym świetle.

Ze zjawisk, które opisałem do tej pory wyciągam następujące wnioski:

  • stały spadek wielkości wyniosłości na przedniej krawędzi Księżyca
  • stały wzrost wielkości wyniosłości na tylnej krawędzi Księżyca
  • jednolity ciemny kolor Księżyca;
  • promienie korony mają kierunek prostopadły do ​​krawędzi

Najprawdopodobniej możemy założyć:

  • związek między tymi wyniosłościami a plamami widocznymi przed i po zaćmieniu.

Z powyższego wynika, że nie zajmowałem się wyglądem atmosfery podczas fazy całkowitej. Tylko gdy spojrzałem w momencie gdy pierwszy promień Słońca się pokazał, zwróciłem przez chwilę uwagę na osobliwą ciemność. Przed fazą całkowitą zwróciłem uwagę na osłabienie światła atmosfery oraz popielatą twarz widzów, gdy poszerzał się nasz horyzont. "


Na termometrze (Fahrenheit) i barometrze aneroidowym wykonaliśmy co kwadrans następujące (nieskorygowane) odczyty w czasie zaćmienia:

 

Zaznaczenie 002aa
Wskazania termometru i barometru

 

Termometr wisiał w cieniu przy wejściu do drewnianej chatki, ale bliskość wielu widzów mogła zrodzić pewne problemy. Jednak podczas fazy całkowitej wyraźnie widać spadek wskazań termometru i wzrost wskazań barometru.

Po tym jak 29 lipca wyznaczyliśmy czas i szerokość geograficzną za pomocą małych trójkątów, 30 lipca przebyliśmy ziemię fromborską, tak ważną dla historii astronomii i kontynuowaliśmy podróż w kierunku Królewca i zawitaliśmy do tamtejszego obserwatorium, aby dowiedzieć się czegoś więcej. Z podobnymi intencjami, kilku innych obserwatorów pojawiło się tutaj 31 lipca i 1 sierpnia i prawdziwość wielu zjawisk nabrała jeszcze większej mocy wskutek intensywnej wymiany informacji. 2 sierpnia rozpoczęliśmy podróż powrotną w kierunku Elbląga i Malborka. Dr. Wolfers i Dr. D'Arrest z Lipska podróżowali przez Tczew do Bydgoszczy i Szczecina, by ostatecznie dotrzeć do Berlina bez dłuższych przystanków. Natomiast dr Brunnow i ja zatrzymaliśmy sie na jeszcze jeden dzień w Gdańsku i wróciliśmy do Berlina dopiero 6 sierpnia.

Berlin, 14. Sierpnia 1851. Dr. J. G. Galle